Queerowa kultura na Śląsku dostępna i tak bezpretensjonalna jak wyjście do warzywniaka: Śląsk Przegięty

07 lutego 2025, piątek

Jak powstaje przyszła queerstoria na Śląsku? Jeszcze 4 lata temu, według jednego z założycieli kolektywu Śląsk Przegięty, czuło się, że panuje tu klimat spod znaku “don’t ask, don’t tell”… Mimo że zaczyna się mówić nowe rzeczy o Śląsku niż tylko to, że tu są kopalnie i brud, to wciąż brakuje w tym wszystkim miejsca na osoby LGBT+. Od tamtej pory – ich pierwszego Grantu dla Odmiany – pomysły kolektywu są konsekwentnie doceniane przez społeczność w kolejnych edycjach. Ich Przeglądy Piosenki Przegiętej, to chyba jedyne queerowe wydarzenia w Polsce tak dobrze dopracowane pod kątem dostępności dla osób z niepełnosprawnościami. Jeszcze kilka lat temu miały ewoluować do queerowego odpowiednika Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Jak dziś zapatrują się na ich przyszłość? O tym, a także o potrzebie tworzenia dostępnej, różnorodnej i lokalnie zakorzenionej kultury queerowej, opowiadają w dzisiejszym wywiadzie Kamil i Natalia z kolektywu Śląsk Przegięty.

 

FDO: Kiedy rozmawiamy, macie za sobą 5 Przeglądów Piosenki Przegiętej i prowadzicie właśnie drugą Akademię Piosenki Przegiętej. To niezwykłe, gdy pomyślę, że trochę mniej Fundusz dla Odmiany i że ten cały czas nasze ścieżki się splatają. Czy dostrzegacie na jego przestrzeni ważne punkty zwrotne waszych działań?

 

Natalia Kaniak: Myślę, że bardzo ważnym krokiem na naszej ścieżce był 4. Przegląd. To wtedy powiedzieliśmy sobie, że nie chcemy robić wyłącznie night-life’u. Chcieliśmy postawić na wydarzenia spajające społeczność – takie, które dotykają paradygmatu czułości. Tworzyć przestrzeń, gdzie można porozmawiać, poprzytulać się. Miejsce, które nie jest za głośne i przyjazne osobom przebodźcowanym. Przede wszystkim – żeby odbywało się też coś w ciągu dnia, bez atmosfery “imprezowania” i picia. Właśnie to, co wtedy sobie uświadomiłyśmy, wytyczyło podejścia, które wdrażamy obecnie.

 

Kamil Cebula: Obecnie nasz kolektyw jest dużo większy, więc przy 5. przeglądzie udało się nam sprawnie podzielić pracą. Zorganizowaliśmy kilkuosobowe zespoły odpowiedzialne za różne obszary festiwalu. Dzięki temu zadania zostały podzielone równo. Przegląd z nowym podejściem pozwolił nam uniknąć przemęczenia. Mieliśmy czas na wytchnienie i przemyślenie różnych spraw w trakcie. Wydaje mi się, że to jest bardzo ważne przy organizowaniu jakichkolwiek wydarzeń. Przegląd trwał 10 dni. Gdybyśmy skumulowali to wszystko na przykład w 5, albo 3 dni, to prawdopodobnie nie wyszłoby to tak dobrze. Pamiętam, że kiedy ustalaliśmy kształt festiwalu, pojawiały się głosy, że może być tego za dużo i że się przepalimy. Tymczasem w trakcie 4. edycji, paradoksalnie, dni było mniej, ale wszystko było bardziej intensywne.

 

 

Czym zaowocowała wasza zmiana podejścia?

Natalia: No na pewno tym, że 5 edycja nie działa się tylko w Katowicach, ale także w Tarnowskich Górach i w Bytomiu. To miasta, o których czasem się zapomina, a to też jest Śląsk! W Tarnowskich Górach poznaliśmy Kolektyw Pralnia, który okazał się być bardzo sprzyjającą nam grupą i pomogli nam zorganizować stand-up. Po drugie bardzo cenię to, że w 5. edycji nie występowały tylko osoby z Polski.

Gościłyśmy chociażby osoby z Grupy Mauczka, która jest niemieckim odpowiednikiem Śląska Przegiętego. To niemiecki kolektyw, badający śląską tożsamość z perspektywy Niemców o śląskich korzeniach. Często, jak my, eksperymentują z queerowaniem śląskiej tożsamości, także przez sztukę. Dla mnie było niesamowite zmierzyć się z tym, w jaki sposób oni widzą tę śląskość, jak ją interpretują, jak bardzo – na przykład – dla nich łączy się ona z kontekstem Żelaznej Kurtyny, gdzie u nas nie gra to akurat takiej roli. To było niezwykłe, że w trakcie 5. Przeglądu udało nam się te różnorodne perspektywy połączyć w ramach jednego wydarzenia.

 

Kamil: Super było to, że postawiłyśmy na więcej nie-nightlife’owych wydarzeń, niż do tej pory. Poliamoryczne Ogródki Działkowe Danielki Weiss totalnie nas zaskoczyły. To coś, co nie miałoby takich szans na zaistnienie, gdybyśmy wciąż skupiały się przede wszystkim na wydarzeniach nocnych.

 

 

Pamiętałam słowa Pawła Świerczka, który gdy się poznaliśmy powiedział, że marzy mu się, żeby pewnego dnia Przegląd Piosenki Przegiętej był jak queerowy odpowiednik Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Jak dziś zapatrujecie się na to marzenie? Jest ono nadal aktualne, czy też może zaczęła wam się wyłaniać inna wizja?

 

Natalia: Chyba już nie chcemy robić takiego wydarzenia jak w Opolu (śmieje się)

Zrozumieliśmy, że queerowe wydarzenia podobne do Festiwalu Piosenki w Opolu stawiałyby na pewien profesjonalizm. Tymczasem nam zależy, żeby nie oddzielać osób debiutujących, amatorskich i profesjonalistów. U nas na scenie nie ma takiego podziału spod znaku — “A teraz gwiazda wieczoru”, “A teraz pięć supportów” — to nie jest to, czym jest ten Przegląd. Nam zależy, żeby Sonata, która jest po 70-tce była na tej samej scenie, co popularna, około 20-letnia drag queen, żeby te różne osoby poczuły, że są w jednej grupie. 

 

Po drugie – co bardzo splotło się z naszą działalnością, i co mam nadzieję będziemy kontynuować – to queerowanie rzeczy niekoniecznie kojarzonych z queerem, jak na przykład warsztaty z robienia pluszaków obciążeniowych dla osób neuroróżnorodnych. Bardzo podoba nam się też formuła, w której robimy wydarzenia odpowiadające na potrzeby różnych osób z naszej społeczności – czyli jest przestrzeń nie tylko na nocne wydarzenia, ale warsztaty, piknik, czy kameralny stand-up.

 

Kamil: Dodałbym, że Przegląd jest wydarzeniem queerowym, ale jest też wydarzeniem śląskim. I my tę śląskość zawsze chcemy i będziemy przemycać. Myślę, że to jest coś, co nas wyróżnia. Jednak queery na Śląsku to wciąż jest rzeczywistość niecodzienna.

 

Jak w waszym doświadczeniu wygląda teraz queerowanie Śląska? Jak żyło się tu queerom, kiedy zaczynaliście działać i jak w waszym odbiorze żyje się teraz?

 

Natalia: Bardzo spoko jest to, że jesteśmy już zauważeni przez lokalne instytucje i przez NGO-sy. Kiedyś w trakcie jednego spotkania w pracy, mój szef napomknął “Hej, bo ty  w ogóle należysz do tej ekipy Śląska Przegiętego?” i wszyscy zareagowali “Wow, ale super!”. To mnie zdziwiło, bo do tej pory żyłam w przeświadczeniu, że jesteśmy bardzo anonimowi. To pokazuje, że już częściowo przebiliśmy się do ogólnej świadomości na Śląsku i to jest super. Tak samo jak fakt, że obecnie możemy już organizować działania we współpracy z dużymi instytucjami. 

 

Parę lat temu, kiedy Śląsk Przegięty powstawał, to było takie założenie, żeby z naszej perspektywy opowiadać o historii Śląska, a teraz już staramy się kształtować jego teraźniejszość i przyszłość. Ten cały festiwal wydaje się czasem być taką jedną wielką próbą robienia utopii. Już nie musimy mówić o tym, że byli przegięci Górnicy, teraz możemy sobie queerować w inny sposób. 

 

Kamil: Ta śląska queerstoria już istnieje, a my teraz piszemy swoją własną. Jakiś czas temu zacząłem pracę w jednej knajpie i menadżer któregoś dnia zaczyna opowiadać, że był na takim fajnym wydarzeniu w Katowicach, na którym były drag queens i drag kings. Zacząłem go o nie dopytywać i okazało się, że to były Beboki, które organizowaliśmy. Rozumiesz, to jest hetero facet, który z ciekawości poszedł na Beboki ze swoją dziewczyną. Takich osób  jak oni, było na Bebokach naprawdę dużo.

 

Natalia: Beboki to drag show, które zrobiliśmy w okolicach Halloween i zaprosiliśmy kilka osób performerskich ze Śląska i kilka z całej Polski. Każda z nich miała za zadanie wybrać sobie jedną postać ze śląskiej mitologii i zrobić dragowe show na jej podstawie. Nieodłączną częścią tego procesu było nauczanie osób i siebie na temat śląskiej mitologii. To był ogromny sukces: pamiętam, że kupiliśmy około dwustu opasek na wejście, a przyszło dwa razy tyle osób! Udało nam się zaprosić trębacza, który na zakończenie zagrał utwór “Górniczo hutnicza orkiestra dęta” zespołu Pogodno. Przyszły osoby z wielu różnych śląskich społeczności. Także te, które wcześniej nie miały dużej styczności ze sztuką queerową. Jak widać, można to robić też w ten sposób – uczyć, bawiąc! (śmieje się) Można też zrobić spacer queerstoryczny. O godzinie dwunastej…

 

Kamil: nawet dziesiątej…

 

Natalia: …spotkać się z grupą pięćdziesięciu osób w centrum miasta, oprowadzić je po ważnych miejscach dla naszej społeczności. Pokazać, że to miasto jest dla wszystkich – na takie wydarzenie zdecydowaliśmy się właśnie w ramach 5. Przeglądu.

 

Kamil: Tutaj – podobnie – nie spodziewaliśmy się, że frekwencja będzie tak duża.

 

Czy na którymś etapie działania z kolektywem (albo wcześniej) czuliście, że wasze śląskie tożsamości i tożsamości queerowe to jest coś, co trzeba połączyć, czy też w jakiś sposób one zawsze koegzystowały?

 

Natalia: Według mnie to nie jest kwestia samej śląskości, a bardziej tego, z jakiego miejsca na Śląsku jesteś. Bo jeżeli jesteś z małej miejscowości, twoje doświadczenie będzie zupełnie inne, niż jak jesteś z centrum Katowic. 

 

Kamil: W potocznym rozumieniu ta cała śląska historia, kultura, otoczenie – to wszystko jest takie bardzo męskie. Ja pochodzę z małej miejscowości, i u mnie zawsze to tak wyglądało, wszędzie czułem presję, by wpasować się w jakiś schemat, męski schemat, by znajdować sobie męskie zajęcia. Ale moja tożsamość zawsze ze mnie wychodziła prędzej, czy później – poszukiwałem alternatywnych zajęć, poznawałem nowych ludzi. To wszystko koniec końców doprowadziło mnie do Śląska Przegiętego. To mi dało takie poczucie jedności w grupie: znalazłem się wśród ludzi, którzy są bardzo od siebie różni, ale mamy wspólny cel. To dało mi to taki punkt odniesienia, poczucie, że niezależnie od bieżącej sytuacji w życiu masz tę grupę, do której możesz się “przytulić”. 

 

Natalia: Na przełomie lat z kilku osób – grupa rozrosła nam się do około trzydziestu, zrobiła się wielopokoleniowa. Samo bycie ze sobą, rozmawianie o tym, pomaga nam znajdować różne sposoby patrzenia na śląskość i na queerowość, a może nawet szerzej – na taką odmienność, po prostu.

 

 

 

Czy sztuka performatywna i drag, może być pomocna w przepracowywaniu trudnych realiów, z którymi mierzymy się jako osoby LGBT+ w Polsce?

 

Natalia: Po pierwszej Akademii Piosenki Przegiętej zrobiliśmy sobie takie spotkanie ze wszystkimi osobami, które w niej uczestniczyły. Pamiętam, że dużo osób powiedziało wtedy, że sztuka robienia dragu była zaledwie jedną z wielu rzeczy, które wyciągnęły z tych spotkań. Okazało się, że to spotkanie z (kompletnie obcymi) ludźmi, ich po prostu otworzyło na różne doświadczenia, a następnie dało możliwość skonfrontowania się z nimi i przepracowania w jakąś piosenkę, czy występ. Więc myślę że nie tyle sam drag, co rozmawianie, spotykanie się i rozpakowywanie tych swoich doświadczeń – w jakikolwiek sposób – jest pomocne. 

 

Kamil: W ogóle spotykanie ludzi innych od nas jest bardzo uczące i dużo można z tego wyciągnąć. To daje się odczuć nawet w naszym kolektywie, gdzie każdy jest bardzo różny i sam fakt, że można poznać inne życia, inne queerstorie, pomaga wiele wyciągnąć z własnych doświadczeń.

 

Natalia: To jest właśnie super w queerowych wydarzeniach. Bo jak idziesz na spotkanie z pracy, albo jak spotykasz ludzi na studiach, to – mniej-więcej – wszyscy są z tej samej bańki. A potem idziesz na spotkanie queerowe, gdzie łączy cię z tymi osobami z pozoru jedna mała rzecz, którą jest tak naprawdę tylko to wykluczenie, i spotykasz tam ludzi z tak różnych plemion — z tak różnych klas, tak różnych banieczek — i każdy na to jedno doświadczenie związane z wykluczeniem ma kompletnie inną perspektywę.

To jest dla mnie super w queerowych grupach. Że masz dostęp do tak wielu różnych ludzi. I nagle znasz strażaka, prawniczkę, panią, która pracuje na kasie, studiującą osobę trans i może jeszcze poliamorycznego seniora. 

 

To bardzo otwiera oczy. I to jest coś, co bardzo sobie cenię w Śląsku Przegiętym. W żadnej innej grupie, w której się obracam, nie ma tej różnorodności “aż tak”.

 

 

Zapewne dużą różnorodność osób uczestniczących w waszych wydarzeniach umożliwiają też praktyki dostępnościowe, które stosujecie coraz częściej i coraz szerzej. Jak queerowanie Śląska łączy się z tworzeniem dostępnych wydarzeń?

 

Natalia: Kiedy zaczynaliśmy nasze działania, zdarzały się głosy niezadowolenia, w związku z tym, że komunikujemy się po śląsku, ale one szybko ucichły. Kiedy zrobiliśmy po raz pierwszy badania wśród niewidomych osób LGBT+ ze Śląska – wzbudziło to wiele niezrozumienia i negatywnych reakcji. To pokazuje, jak mocno osoby doświadczające dyskryminacji krzyżowej są narażone na hejt. Dlatego od początku naszych działań staramy się wdrażać nowe praktyki tak, by były one bezpieczniejsze dla osób, których te doświadczenia krzyżowe dotyczą. U nas wynikało to też z potrzeby wewnętrznej. Do naszego kolektywu dołączył Jarek, który już pięć lat żyje bez wzroku i szybko zauważyliśmy, że dostępność w tym zakresie jest realną potrzebą osoby, która przychodzi na nasze wydarzenia. Gdyby była nimi zainteresowana osoba na wózku, to zapewne zaczęlibyśmy wdrażanie dostępności od tego.

 

Kamil: Na tym etapie nie widzę już opcji planowania większego  wydarzenia bez – na przykład – audiodeskrypcji. U nas jest to praktyka na tyle naturalna, że ciężko mi sobie wyobrazić, jak można bez niej organizować duże wydarzenie. 

 

 

Myślisz, że to może być trudne dla niektórych osób organizatorskich queerowych wydarzeń w Polsce?

 

Kamil: Trzeba na to spojrzeć tak: sęk nie jest w tym, czy to jest trudne, czy nie, tylko po prostu trzeba znaleźć osobę, która się tego podejmie. Kiedy dołączył do nas Marcin Matuszewski, który zajmuje się audiodeskrypcją wydarzeń, to zorganizowaliśmy sobie z nim szkolenia. Sam fakt, że umożliwiliśmy rozwój w tym zakresie sprawił, że wiele osób zadeklarowało chęć do zajęcia się nią w przyszłości, jeżeli tylko zajdzie taka potrzeba. Oczywiście – to jest praca jak każda inna, więc na etapie planowania wydarzenia trzeba przewidzieć wynagrodzenie dla tych osób. To może być barierą dla niektórych osób organizatorskich. Ale kiedy spojrzymy na to od tej strony, że to jest podstawowa część organizacji naszego wydarzenia, to zobaczymy, że to są zwyczajne koszta, które trzeba wliczyć, i tyle.

 

Obejrzyj warsztat Śląska Przegiętego na temat organizowania dostępnych wydarzeń queerowych:

 

Natalia: To jest już po prostu wpisane w fundamenty naszych działań. Tam gdzie jest Śląsk Przegięty, tam jest miejsce dla audiodeskryptora, tam jest sprzęt do audiodeskrypcji. Jasne, że robienie takich wydarzeń jest o parę stów droższe, ale to samo możemy powiedzieć o każdych innych wydatkach z tym związanych.

 

Jakbyśmy nie promowali wydarzeń, to też by to było o parę stów tańsze, ale wydarzenie niepromowane byłoby w jakimś sensie gorsze. Można komuś nie zapłacić za występowanie i też byłoby taniej, ale czy to ma sens? Dlatego działania dostępnościowe wpisujemy od początku w organizację i planowanie, a jeżeli nie damy rady czegoś zrobić – to wprost komunikujemy, że tego nie ma. W działaniach dostępnościowych ważne jest nie tylko ich zagwarantowanie, ale i uprzedzenie ludzi, że wydarzenie jest w jakimś zakresie niedostępne.

 

Na przykład – staramy się zapewnić osoby asystenckie, ale i komunikujemy, że przestrzeń, w której robimy imprezę, ma takie, a takie bariery architektoniczne. Albo – że nie ma audiodeskrypcji, ale może być “szeptanka” dla osoby, która będzie tego potrzebowała. Możemy też na tym etapie sprawdzić zapotrzebowanie na “szeptankę”. Jeżeli jej nie ma, to wtedy robimy bez. Istotne jest to, że to wszystko jest przejrzyste.

Chcielibyśmy też robić wydarzenia dostępne dla osób G/głuchych i niedosłyszących, ale na ten moment nie udało nam się do tych osób dotrzeć. 

 

Kamil: Ja tak na to patrzę, że żeby tę dostępność osiągnąć prawie stuprocentowo, to trzeba się czymś porządnie zająć w pierwszej kolejności, jakimś jednym aspektem niepełnosprawności i dopiero wtedy przejść dalej.

 

Natalia: I też trzeba pamiętać, że nie da się zrobić imprezy, która będzie dostępna dla wszystkich. Każdy z nas ma trochę inne bariery i trzeba to wszystko umieć wypośrodkować. Nie da się zrobić imprezy “z podręcznika lewaka”, gdzie wszystko jest idealne.  Żeby uniknąć przerostu formy nad treścią, trzeba myśleć o zrobieniu wydarzenia, które będzie przede wszystkim udane dla tych, którzy na nie przyjdą.

 

Co chcielibyście przekazać innym osobom organizatorskim wydarzeń queerowych, żeby zmotywować je do tworzenia ich w sposób bardziej dostępny?

 

Kamil: To jest, wydaje mi się, kwestia dążenia do tego, by być między sobą jak najbardziej na równi. Trudno jest nazywać siebie w pełni dbającymi o równość, jeżeli nie bierzemy pod uwagę tych z nas, których dotyczą doświadczenia krzyżowe. Może się wydawać, że osoby z niepełnosprawnościami nie są zainteresowane naszymi wydarzeniami, ale one zawsze są i zawsze się znajdą. Czasem wystarczy prosta informacja o dostępności, żeby te osoby do nich dołączyły.

 

Natalia: Może to co powiem zabrzmi radykalnie – zaznaczam, że mówię to jako ja, a nie jako nasz kolektyw – to w końcu jest ten “+” w naszym akronimie. Jeżeli nie wydaje nam się istotne robienie imprez dostępnych dla osób z niepełnosprawnościami, to równie dobrze można by robić imprezy “tylko dla gejów”. I choć takie imprezy się zdarzają, to mówimy tu o ogólnie queerowych wydarzeniach. Dla mnie robienie właśnie takich wydarzeń w sposób niedostępny, jest analogiczne do robienia ich tylko dla kilku literek z naszego akronimu, albo nawet dla jednej.

 

Jeżeli ktoś robi Pride, ale nie robi go dostępnego, to niech po prostu powie jasno i klarownie,  że to jest impreza tylko dla niektórych.

 

Kamil: No, i my nie robimy takich wydarzeń. (śmieje się) Bardzo cieszę się z tego, że organizując włączające wydarzenia, możemy dać queerom swojego rodzaju opokę. Taką przestrzeń, w której mogą czuć się bezpiecznie i do której zawsze mogą wracać i wiedzą, że zawsze będzie na nich otwarta.

 

 

Czasem podczas dużych wydarzeń, na których pracujemy z naszym stoiskiem słyszymy, że “po co poświęcać tyle energii działaniom lokalnym, skoro i tak wszystkie osoby LGBT+ prędzej czy później uciekają do dużych miast?” W kontrze do tego — co chcielibyście przekazać osobom, które zastanawiają się, czy warto działać lokalnie?

 

Kamil: Nie zapominajmy o tym, że nie wszystkie osoby LGBT+ “uciekły do dużych miast”…

 

Natalia: …i chyba byłoby bez sensu, gdyby wszystkie uciekły.

 

Kamil: Na Śląsku jest dużo queerów i czuję, że trochę po to istniejemy, żeby dawać im rozrywkę i to oparcie, o którym mówiłem wcześniej. Patrząc na to, jaka ilość ludzi uczestniczy w naszych wydarzeniach widać, że to ma bardzo duży sens. To daje nadzieję, że będzie ich tylko więcej. 

 

Natalia: Kiedy ucieka się do większego miasta, to to jest od razu spowinowacone z wielkomiejskością, która jest bardzo komercyjna, nastawiona “na sukces”, potrzebę ciągłego “rozwijania się” i pędzenia do przodu

Jeżeli coś zostaje #usiebie – jest lokalne – to może być po prostu bliższe. Nie musi być do końca udane, może być trochę amatorskie, ale jest twoje. To jest twoje, jest tutaj i z nikim się nie ścigasz. I to może być coś, co nie będzie miało efektu wow, nie będzie wielkim projektem opartym o wysoki budżet, a może być czymś małym, kameralnym. Może to być na przykład oddolnie zorganizowana kuchnia społeczna, na którą ktoś przyniesie chleb z wegańskim smalcem i przyjdzie na nią dziesięć osób, ale to będą “swojaki”. Więc lokalność to swojskość, ale i zrzucenie tego całego pancerza “zajebistości”: ten queer może być tak samo bezpretensjonalny jak wyjście do warzywniaka

 

Kamil: Tak, ja się bardzo zgadzam z tym, co mówisz Natalia, że to jest takie swojskie, nie?

 

Natalia: Tak, i jak ci nie wyjdzie makijaż, to nie szkodzi. Bo seniorki w Tychach i tak mega kochają cię za to, że przyszłaś im czytać wiersze – mówię tutaj o Duperelli, która pojechała czytać queerowe wiersze tyskim seniorkom i pamiętam jak pisała, że był straszny upał i połowa makijażu jej spłynęła, a seniorki w ogóle się tym nie przejęły, bo były wniebowzięte samym faktem, że pierwszy raz widzą drag queen, która czyta im wiersze. Poza tym, czy jak mieszkasz w dużym mieście, to czy na co dzień korzystasz w pełni z tego miasta? Prędzej czy później i tak znajdujesz sobie w dużym mieście swoje małe miasteczko. 

 

Myśląc o dużym mieście, często zamykamy to myślenie w granicach tego miasta. Robiąc działania na Śląsku widzimy, że aglomeracja jest tak duża i tak rozbudowana, że jej liczebność jest wcale nie mniejsza niż liczebność dużych miast i jest mnóstwo do zrobienia, by dać tym osobom szansę się ze sobą poznać. 

 

Kamil: Powoli, powoli, my je wszystkie ze sobą poznamy. (śmieje się)

 

Natalia: Moja rada dla wszystkich osób, które chciałyby zacząć działać lokalnie – sprawdź, czy już ktoś nie robi tego, na co masz pomysł, a jeżeli tak jest – zwyczajnie napisz do tej osoby!

 

Kamil: Ja tak w zasadzie zrobiłem, że napisałem, że chcę się zaangażować, przyszedłem, zostałem – a teraz proszę – robię wywiad jako członek kolektywu Śląska Przegiętego! Jeżeli chcesz zacząć coś od zera – wiadomo, musisz zmierzyć się z obawami dotyczącymi tego, w jaki sposób w naszym kraju traktowane są osoby queerowe. Ale to czasami są tylko przekonania bez pokrycia w rzeczywistości. Jak współorganizowaliśmy tyskie wydarzenie, o którym przed chwilą opowiadała Natalia, to też usłyszeliśmy, że “no, z seniorkami to może być ciężko, one mogą tego nie zrozumieć” – a było zupełnie inaczej. I to mi pokazało, że ja nie muszę się obawiać tego, że coś, co chcę zrobić jest inne i nowe – nawet jeżeli nie mam przestrzeni, by to samodzielnie zorganizować, to sam pomysł jest warto komuś przedstawić

 

Śląsk Przegięty: Działający od 2018 roku interdyscyplinarny projekt i kolektyw poświęcony queerowaniu śląskich tradycji. Skupia się na tworzeniu bezpieczniejszych przestrzeni dla lokalnej społeczności LGBT+, rozwoju śląskiej sceny queer oraz badaniu i upowszechnianiu wiedzy na temat queerowej przeszłości Górnego Śląska. Kolektyw tworzy spektakle dragowo-burleskowe, organizuje imprezy, warsztaty, spotkania i panele dyskusyjne, wspiera też katowicki Marsz Równości i inne inicjatywy aktywistyczne.

Media społecznościowe Śląska Przegiętego: Facebook; Istagram

Fundusz dla Odmiany
ul. Nowogrodzka 7/9 lok. 35
00-513 Warszawa
[email protected]
+48 505 023 804

BNP Paribas
05 1600 1462 1825 6344 5000 0001
IBAN: PL05 1600 1462 1825 6344 5000 0001
BIC/SWIFT: PPABPLPK

NIP: 5213869167
REGON: 383677651
KRS: 0000791625

Fundusz dla Odmiany jest organizacją pozarządową działającą na podstawie Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie (Dz. U. 2003 Nr 96 poz. 873) i Ustawy o fundacjach (Dz.U. 1984 nr 21 poz. 97). Działania Funduszu mają charakter non-profit.

KODOWANIE MICHAŁ SEPIOŁO | UX PIOTR SZYDŁOWSKI | ZDJĘCIA KLAUDYNA SCHUBERT | PROJEKT GRAFICZNY JOANNA BĘBENEK

© FUNDUSZ DLA ODMIANY 2024